sobota, 24 września 2011

Nadrabiamy zaległości - Coco Mokka Cafe

Hej!

Już chyba trzy tygodnie mijają odkąd byliśmy pierwszy raz w Coco Mokka. Wpadliśmy tam przypadkowo. Było niedzielne południe i mieliśmy prosty plan: pojechać metrem na Kabaty i zaszyć się w jakiejś kawiarni. Kto zna Kabaty, ten wie, że to nie problem znaleźć tu... cokolwiek :) Wybór padł na Coco Mokka, ponieważ na pierwszy rzut oka jest tam zdecydowanie przytulniej, niż u konkurencji. Bardzo wygodne kanapy i krzesła, ciepły wystrój, fajna muzyka (choć mogła by być odrobinę ciszej...). Idealne miejsce na spokojne napicie się kawy, wyluzowanie się, poczytanie książki/gazety/internetu lub napisanie postu na bloga ;)

Pierwsze wrażenie jest dobre, a jak wypada obsługa? Za każdym razem gdy tu przychodzę, nie ma się do czego przyczepić. Jest miło, uprzejmie, fajnie, trochę na luzie, ale może zbyt nieśmiało...
tyle od Tomka, czas na Małgosię :) 

Ok, czas na mnie i recenzję tego, co zamówiliśmy.
Jak już Tomek wspomniał, domowe lody przykuły naszą uwagę. Zamówiliśmy pucharek lodów, jak również dwie kawy: espresso i latte (poniżej zdjęcia).
Wszystko okazało się pyszne, a kelnerka szybko przyniosła zamówione rzeczy. Lody w swojej konsystencji były gęste i kremowe. Cztery gałki w różnych smakach były wystarczające dla dwóch osób. Czekoladowe,waniliowe, truskawkowe i śmietankowe lody okazały się znakomitym połączeniem. Lody są naprawdę wyjątkowe i nie do kupienia w sklepie. Ręcznie robiona bita śmietana (nie jesteśmy tego pewni na 100% hehe) była doskonałym uzupełnieniem deseru.


Tomek: Od siebie dodam, że podczas pisania tego posta zamówiłem gorącą czekoladę z miętowym syropem. Bardzo dobra, gęsta prawie jak budyń, ale niestety było jej mało, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej cenę. 



Nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić do odwiedzenia Coco Mokka. Miło spędziłam czas, relaksując się przy jakże wspaniałym towarzystwie, dobrej muzyce, kawie i deserze.












Coco Mokka Cafe
al. K.E.N. 22

poniedziałek, 5 września 2011

Początek początku, taki ze wstępem, retrospekcją i pozdrowieniem

Witaj!

Heh, jak niewiele potrzeba, żeby wpaść na pomysł założenia bloga...

Jechałem z przyjaciółmi samochodem. Rozmowa jak rozmowa - trochę śmiechów, trochę powagi. Temat rozmowy w pewnym momencie zszedł na kawiarnie i podobne miejsca. Zacząłem opowiadać o kilku ciekawych kawiarniach, o ich wystroju, o zamówionym gdzieś cieście marchewkowym i gorącej czekoladzie. Tak się zdarzyło, że przejeżdżaliśmy niedaleko kilku znajomych miejsc, więc jeszcze bardziej się nakręciłem :) W pewnym momencie ktoś (a może nawet ja...) rzucił pomysł, że powinienem założyć bloga i opowiadać/recenzować miejsca, w których byłem/bywam. Oczywiście nie bywam tam sam, zawsze towarzyszy mi Małgosia. Któż to? Poczytaj w stosownym miejscu :)

Na początku prowadzenie bloga uznałem za celny dowcip, ale im więcej czasu mijało od dowcipu, tym bardziej stwierdzałem, że to wcale głupie nie jest. No bo właściwie dlaczego nie? Ja lubię pisać, a niektórzy twierdzą, że dobrze mi to idzie. Mam o czym opowiadać i ktoś z tego może skorzysta, a i może się to okazać dobrą zabawą. Do siedzenia w kawiarniach dojdzie nam kilka nowych elementów (zdjęcia, wymiana opinii itp.). Zapowiada się fajna zabawa.

Oboje traktujemy całe to przedsięwzięcie z przymrużeniem oka, ale jeśli już się za nie zabieramy, to postaramy się zrobić to najlepiej jak umiemy - rzeczowo, sensownie i z takim szerokim uśmiechem :D

Pewnie zauważyłeś/zauważyłaś, że adres jest fonetyczny, a nazwa... niefonetyczna :) Zrobiłem to dla uproszczenia adresu, łatwiej go takiego  zapamiętać i wklepać z klawiatury. Mam nadzieję, że to ma sens i nie powoduje zbyt wielkiego zamieszania.

Odwiedzaj nas i nie zapomnij zostawić komentarz. Dyskusje są bardzo mile widziane.

Bless,
Tomek